Meksyk 2001

Podróże bliskie i dalekie

Meksyk, czerwiec 2001

W towarzystwie kilkunastu przedstawicieli biur podróży udałem się w czerwcu 2001 roku do Meksyku. Zwiedzanie zaczęliśmy od miasta Mexico City, gdzie opieką otoczył nas Jerzy, Polak, który wyjechał na stałe do Meksyku, właściciel lokalnego biura podróży Destino Mexico, współpracującego z polskimi touroperatorami. W ciągu kolejnych dwóch dni zwiedziliśmy najważniejsze miejsca w stolicy i okolicy. Byliśmy na Placu Trzech Kultur, w Sanktuarium Matki Boskiej z Gwadelupy – patronki Meksyku. Obiekt sakralny jest ulubionym celem podróży pielgrzymkowych z Polski, kilka biur w naszym kraju, działając pod patronatem kościelnych organizacji, rokrocznie wysyła tu kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów. W stolicy zwiedziliśmy jeszcze sławne na całym świecie Muzeum Antropologiczne, w którym między innymi można zobaczyć aztecki kalendarz, czyli wielkie kamienne słońce z wizerunkiem Boga Tonatiuha.

Przed muzeum mieliśmy okazję zaobserwować typowe meksykańskie przedstawienie, czyli rytuał valodares – czworo barwnie ubranych mężczyzn spuszczało się na linach z czubka 20-metrowego pala, kręcąc się dookoła. Oczywiście obowiązkowo pół dnia przeznaczyliśmy na zwiedzanie Teotihuacan.

Teotihuacan

Teotihuacan to imponująca antyczna stolica dawnego państwa ludów Mezoameryki. Oddalona około 40 kilometrów od współczesnego miasta Meksyk. Uważa się, że miasto zostało zbudowane w roku 100 p.n.e. Zamieszkiwały je wieloetniczne plemiona Indian. Spadkobiercami ich kultury byli wiele wieków później Aztekowie. Nad ruinami dawnych domostw i świątyń dominują dwie ogromne piramidy – Słońca i Księżyca. Centralnie przez całe miasto ciągnie się na osi północ-południe Aleja Zmarłych z licznymi budynkami po bokach. Kilkaset metrów dalej idąc Aleją Zmarłych dochodzi się do Świątyni Boga AztekówQuetzacoatla – czyli Upierzonego Węża. Właśnie liczne głowy wężów i wizerunków tego gada zdobią ściany tej małej świątyni. Na piramidy można się śmiało wspinać, choć w środku dnia, przy ponad 30 stopniowej temperaturze, ostra wspinaczka na szczyt może być forsowna. Widok z góry jest jednak bezcenny. Na terenie Teotihuacan będziemy z pewnością zaczepiani przez licznych handlarzy oferujących posążki i wizerunki azteckie. Niektóre z obsydianu, pięknej, czarnej, wulkanicznej skały, mieniącej się w słońcu jak złoto.

Wieczorem byliśmy na przedstawieniu mariachi na placu Garibaldi, żeby osłuchać się z typowo meksykańskim folklorem. Jest to fantastyczne miejsce w centrum Meksyku, gdzie pod wieczór gromadzą się liczne orkiestry. Niektóre kilku a niektóre nawet kilkunasto-osobowe. Muzycy są pięknie ubrani w zdobione srebrną nitką stroje i obowiązkowo w szerokie sombrero. W warstwie muzycznej dominują gitary, trąbki i skrzypce. Na plac schodzą się ludzie i wynajmują sobie grupkę mariachi, którzy grają dla nich. Wokół placu są liczne knajpki, gdzie wystarczy zasiąść, zamówić butelkę tequili i można cały wieczór oglądać piękne przedstawienia z muzyką i tradycyjnymi tańcami.

Ostatniego dnia w Mexico City zostaliśmy zaproszeni na kolację do restauracji w kamienicy, która znajduje się przy placu Zocalo na starówce. Plac jest punktem centralnym miasta, wokół którego zgrupowane są stare historyczne budynki, pięknie zdobione kamienice pamiętające czasy hiszpańskiej dominacji. Mieści się tu również pałac prezydencki z wielkim freskiem ściennym przedstawiającym całą historię Meksyku od czasów Indian po nowożytne dzieje.

Akumal

Drugą część pobytu w Meksyku spędziliśmy na półwyspie Jukatan, na który dolecieliśmy liniami Mexicana. Jukatan słynie jako kierunek turystyczny z kilkuset kilometrowego nabrzeża z plażami, ciągnącego się na południe od Cancun. To tzw. Riwiera Maya. Upstrzona jest setkami hoteli, od tanich chatek z hamakami przy plaży po kilkudziesięcio-hektarowe 5-gwiazdkowe ekskluzywne resorty. Pierwsze kilka dni przeznaczyliśmy na wypoczynek w miejscowości Akumal, gdzieś pośrodku Riwiera Maya. Nasz hotel okazał się uroczym, kameralnym ośrodkiem z piękną piaszczystą plażą, molo wybiegającym daleko w turkusowe morze. Rano po śniadaniu wchodząc do wody karmiło się bananami ławice kolorowych egzotycznych rybek, a nurkując z maską można było podziwiać fragmenty rafy koralowej. Okna i taras pokoju w dwupiętrowych domkach wychodziły prosto na plażę i morze. Jak dotąd jeszcze nigdy nie mieszkałem w takim pięknym miejscu. Żałowałem tylko, że Justyna nie mogła tu być ze mną. W bliskiej okolicy Akumal znajdują się 2 warte odwiedzenia miejsca, Tulum oraz Xcaret.

Tulum

Tulum to jedyne miasto, jakie Majowie wybudowali nad wodą i które służyło im przez długie lata jako port. Na skarpie przy ładnej, choć małej plaży, wybudowano twierdzę, a w jego sąsiedztwie kilka mniejszych świątyń. Całość tworzy piękną, pocztówkową scenerię, stare kamienne ruiny, zielone rozkołysane przez wiatr morski palmy i egzotyczna biała plaża kontrastująca z turkusową wodą.

Idealne miejsce na spędzenie romantycznego dnia z dziewczyną w cieniu antycznych ruin. Niestety spędziliśmy tu tylko kilka godzin, ale wyczytałem w przewodniku, że miejscowość Tulum cieszy się dużą popularnością wśród mniej zamożnych turystów, którzy bardzo chętnie spędzają tu wakacje zamiast w pobliskim mega blokowisku Cancun. Charakterystyczne dla tanich hotelików w Tulum są wynajmowane hamaki, w których się sypia, zamiast w łóżku.

Xcaret

Na jeden dzień udaliśmy się do Xcaret. Jest to coś w rodzaju ekologicznego parku rozrywki. Rozłożone na obszarze kilkuset hektarów w naturalnej scenerii lasów tropikalnych i wśród ruin dawnych indiańskich świątyń stworzono wspaniałe miejsce wypoczynku dla turystów. Można podziwiać tu egzotyczne zwierzęta np. papugi, flamingi, pumy, małpy, krokodyle i wielkie, ponad metrowe żółwie morskie. Jest podziemna rzeka, którą płynie się w maskach i płetwach. Taki spływ trwa około 40 minut korytarzami podziemnymi wydrążonymi przez wodę. Cudowne miejsce, żeby się ochłodzić i uciec przed promieniami słonecznymi. Ośrodek położony jest bezpośrednio nad Morzem Karaibskim, więc można pływać w płytkiej lagunie i podziwiać ławice kolorowych rybek. Utworzono piaszczyste plaże, są baseny, jest cenote – czyli naturalny otwór kilkunastometrowej średnicy w ziemi, w którym kilkaset lat temu pływali Majowie.

Dla chętnych istnieje możliwość pływania z delfinami za dodatkową opłatą. Jest tyle atrakcji, że 1 dzień to zdecydowanie za mało, żeby móc wszystko zobaczyć. Oczywiście jest całe zaplecze gastronomiczne, bary, kawiarnie, restauracje. Pod wieczór na terenie parku odbywa się wielkie przedstawienie. W różnych miejscach ośrodka przedstawiane są barwne epizody z historii Majów, czyli np. składanie ofiar Bogom, taniec wojowników przybranych w kolorowe pióropusze sięgające ziemi czy wreszcie gra w pelotę przez dwie indiańskie drużyny na tradycyjnym boisku do gry. Ukoronowaniem dnia jest wieczorny występ muzyczny w amfiteatrze na odkrytym powietrzu Viva Mexico. Park ten zdecydowanie polecam na całodniową, wyczerpująca zabawę. http://www.cancun.com/xcaret

Cancun

Po kilku dniach pobytu w Akumal przenieśliśmy się do Cancun, obecnie chyba najbardziej popularnego kurortu wypoczynkowego na świecie. Na wąskiej mierzei, w kształcie cyfry 7, rozlokowane są piękne 5-gwiazdkowe hotele, dobre restauracje, wielkie centra handlowe. A wieczorami i nocą duże głośne dyskoteki, bary otwarte do białego rana, tłumy nastolatków głównie z USA. Świetne miejsce na dobrą wakacyjną zabawę. Niestety dominuje beton, nie ma tu nic z egzotyki, oprócz pięknego koloru morza i wykwintnych dań w knajpach czy atrakcji wymyślanych pod gnuśne gusta turystów, jak np. dyskoteka na pirackim statku. W zasadzie hotelowa i rozrywkowa część Cancun nie przypomina zupełnie Meksyku, jest podobna do wielu tego typu ośrodków wypoczynkowo-rozrywkowych na świecie. W sklepach można płacić dolarami amerykańskimi, wszędzie słychać język angielski, ulice przypominają amerykańskie miasta. Money makes the world go round, ale mam wrażenie, że tubylcy pod płaszczykiem uprzejmości gardzą tłumami rozwydrzonych turystów, którzy nie maja żadnych hamulców. Faktycznie trzeba jednak przyznać, że hotele i jedzenie jest pierwsza klasa. A plaża, która na szczęście jest publiczna, rewelacyjna, jedna z najpiękniejszych jakie widziałem.

Dużo przyjemniejsze wrażenie robi miasteczko Cancun. Hotele na mierzei stanowią bowiem tzw. Zonę Turystyczną. Miasteczko Ciudad Cancun oddalone kilka kilometrów to sympatyczna meksykańska miejscowość, bez hałasu, tłumów turystów i całego tego zgiełku. Turyści rzadziej się tu zapuszczają a znaleźć tu można fajne lokalne knajpki, małe sklepiki z pamiątkami, tańsze hoteliki i pensjonaty i nie czuć tej wielkiej komercji. Między Zoną Turystyczną a miasteczkiem kursują wygodne, bezpłatne autobusy.

Jeśli komuś przeszkadzają na wakacjach ładne, ale jednak, betonowe blokowiska, radzę wybrać sobie na pobyt, np. pobliskie Playa del Carmen albo wyspę Cozumel. Też wybitnie turystyczne miejscowości, ale mniej głośne i z fajniejszym klimatem.

Jukatan to nie tylko plaża, hotel all-inclusive i kolorowe drinki z palemką. Na półwyspie znajdziemy kilka pięknych, wartych obejrzenia atrakcji historycznych. Najbardziej znane to stanowisko archeologiczne w Chichén Itzá.  Leży na zachód od Cancun,w  głębi półwyspu. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze miasto Valladolid, typowe senne miasto meksykańskie z ładnym placem centralnym skąpanym w kwiatach i oczywiście dużym kościołem przy tym placu.

Chichén Itzá

Jednym z piękniejszych miejsc, jakie widziałem w Meksyku to Chichén Itzá, prekolumbijskie miasto Majów położone na półwyspie Jukatan około 80 km od stolicy stanu JukatanMeridy. Centralnym punktem w Chichén Itzá jest El Castillo – duża piramida pośrodku wielkiego placu. Ciekawostką jest, że wewnątrz zewnętrznej konstrukcji znajduje się mniejsza piramida, do której można wejść. Na szczycie piramidy znajduje się typowa świątynia Majów, z której rozprzestrzenia się piękny widok na otaczającą zewsząd dżunglę.

Około 250 roku n.e. Chichén Itzá było dobrze prosperującym miastem Majów – wynalazców astronomii, sytemu kalendarzowego i pisma hieroglifowego. Majowie byli rolnikami, skutecznie zdołali wykarczować pola pośrodku dżungli, a potem je uprawiać, budowali drogi, które łączyły ich miasta rozrzucone na półwyspie Jukatan.

Na terenie Chichén Itzá znajdują się budowle, które przetrwały do naszych czasów, np. obserwatorium astronomiczne, budowla nazwana grupą Tysiąca Kolumn, dużych rozmiarów boisko do gry w Pok-a-tok (święta gra Majów kauczukową piłką) oraz duża cenote, jedna z największych w Meksyku. Piramida El Castillo jest przykładem niezwykłej wiedzy architektonicznej i astrologicznej, jaką posiadali budowniczowie Majów. Piramida została skonstruowana w tak przemyślny sposób, że dwa razy do roku, w dniu zrównania dnia z nocą, słońce pada na schody piramidy i dokładnie po południu tworzy jedną całość z głową węża umieszczoną u dołu piramidy. Tworzy się wrażenie węża ślizgającego się po schodach. Podobnie zresztą jest z obserwatorium astronomicznym, gdzie światło słoneczne prześlizguje się przez otwory w oznaczone dni w dokładnie przemyślany sposób.

Ponieważ zwiedzanie Chichén Itzá w pełnym słońcu wymęczyło nas, odpoczęliśmy kilka kilometrów dalej pływając w ogromnej cenote. Są to naturalnie utworzone otwory w miękkiej wapiennej skale. Czasem o wysokich kilkunastometrowych zboczach. Półwysep Jukatan jest podziurawiony setkami takich cenot, większość z których połączona jest ze sobą wielu kilometrowymi podziemnymi kanałami. Do cenote schodziło się kamiennymi schodami i można było popływać w orzeźwiającej wodzie w ogromnej skalnej studni. Niestety na tym wyjeździe nie dane było nam zwiedzić pobliskiego Uxmal – kolejnego wspaniałego miasta Majów na Jukatanie.

Może przy kolejnej wizycie w Meksyku, który jest tak różnorodny i piękny, że na pewno jeszcze kiedyś tu przyjadę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0